Relacja: Zjazdy to nagle zaskakujące podjazdy, a podjazdy to nagle wściekłe zjazdy. (2016 r.)
Lipiec jest szczególnym miesiącem dla amatorów leśnego ścigania się na rowerach. To właśnie w tym czasie odbywa się w Markach wyjątkowa impreza, która rokrocznie bije rekord liczby startujących - Memoriał Bercika.
W tym roku miałem przyjemność uczestniczyć w dziesiątej już edycji tego wyścigu, który w żaden sposób poziomem profesjonalizmu nie odbiega od imprez o podobnej formule organizowanych na Mazowszu. Pod względem atmosfery to bije je natomiast zdecydowanie na głowę. Ale nie ma co wierzyć na słowo, najlepiej przyjechać i doświadczyć. Naprawdę warto, bo organizatorzy zawsze zaskakują i wyciskają z mareckich lasów to co najlepsze. Bez cienia wątpienia i w tym roku nie mogło być inaczej. Start i meta maratonu po latach przerwy powróciły na stadion Marcovii, co było świetnym rozwiązaniem, ponieważ sprzyjało sielankowej atmosferze. Dlatego też nie dziwił widok zmęczonych zawodników wygodnie wyciągniętych na trawie i regenerujących nadszarpnięte siły przy dźwiękach muzyki. Tak przynajmniej spędzał czas Crazy Racing Team, który zwykle tłumnie stawił się na „Berciku”.
Trasa sama w sobie była rewelacyjna - dobrze oznakowana i zabezpieczona. W tym roku, wzorem lat ubiegłych mieliśmy dwa dystanse do wyboru – jedna lub trzy pętle. Może kiedyś pojawi się również wariant pośredni i będzie możliwość ścigania się na dwóch pętlach? Byłoby to naprawdę dodatkowym urozmaiceniem. Bo fakt, że trasa jest urozmaicona i wymagająca, o tym przekonywać nie trzeba. W tym roku jechaliśmy odwrotną wersję trasy. Rozwiązanie genialne w swojej prostocie. Miejsca niby znane, ale pokonywane w przeciwnym kierunku nabierają zdecydowanie innego wymiaru. Znajome widoki odkrywamy na nowo i jeszcze bardziej doceniamy ich walory. Zjazdy to nagle zaskakujące podjazdy, a podjazdy to nagle wściekłe zjazdy. Nic dodać, nic ująć. Właściwie wszystko co spotykamy po drodze jest bardzo dynamiczne. Czy to odcinki piaszczyste, najeżone korzeniami ścieżki, błoto (w tym roku wprawdzie niewiele), czy częste zmiany kierunku jazdy. Wszystko to sprawia, że nie jest nudno. Nie ma monotonii i natrętnych myśli typu „Daleko jeszcze?” czy „O matko, znowu płasko!”. Jest za to świetnie przygotowany wyścig, za który organizatorom należą się podziękowania za ciężką pracę i ogromne brawa za zaangażowanie
Pewien znajomy kolarz stwierdził całkiem niedawno, że mając do wyboru jeden wyścig w sezonie wybrałby „Bercika”. Nie sposób się nie zgodzić. Crazy Racing Team zdecydowanie czeka na kolejną edycję.
Paweł Gnaciuk
Poniedziałek, 1 sierpnia 2016